Dłonie włożył do rękawów
Ma bardzo szerokie
Nie oszczędza swoich stawów
Gołe nogi obie
Habit sznurem przepasany
Widać że nie nowy
Ale starannie uprany
Kaptur spadł mu z głowy
Oko błyszczy mistycyzmem
Twarz bardzo poważna
Na krzyż spogląda z pietyzmem
Dla niego rzecz ważna
Ręce od pracy zgrubiałe
Ale bardzo czyste
Błogosławieństwo dostałem
Co jest oczywiste
Sandały sfatygowane
Widać dużo chodzi.
Stopy ciepło nie ubrane
Czy mu to nie szkodzi ?
Dużo-szacunku doń miałem
Choć był trochę inny
Lecz w klasztorze nie zostałem
On temu niewinny
Bo umartwień tam bez liku
Gdy się już tam dostać
I zapomnieć o sienniku
A ja lubię pospać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz