środa, 10 czerwca 2009

Kapucyn

Dłonie włożył do rękawów

Ma bardzo szerokie

Nie oszczędza swoich stawów

Gołe nogi obie

 

Habit sznurem przepasany

Widać że nie nowy

Ale starannie uprany

Kaptur spadł mu z głowy

 

Oko błyszczy mistycyzmem

Twarz bardzo poważna

Na krzyż spogląda z pietyzmem

Dla niego rzecz ważna

 

Ręce od pracy zgrubiałe

Ale bardzo czyste

Błogosławieństwo dostałem

Co jest oczywiste

 

Sandały sfatygowane

Widać dużo chodzi.

Stopy ciepło nie ubrane

Czy mu to nie szkodzi ?

 

Dużo-szacunku doń miałem

Choć był trochę inny

Lecz w klasztorze nie zostałem

On temu niewinny

 

Bo umartwień tam bez liku

Gdy się już tam dostać

I zapomnieć o sienniku

A ja lubię pospać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz