sobota, 19 czerwca 2010

W Niebie

Fantazja ci u mnie duża

A marzyć to mało

A ze pora była późna

Do nieba się chciało

 

Miałem troszeczkę kłopotu

Przy bramie tłok wielki

Dali napić się kompotu

Lecz urwali szelki

 

Wepchnęli jakoś do środka

Lecz skrzydeł nie dali

O jaka to chwila słodka

Czyżby mnie poznali?

 

Lepiej się nie upominać

Mogą zrzucić niżej

Do góry się muszę wspinać

Usiąść jak najwyżej

 

Stamtąd jednak zobaczyłem

Bez przerwy niedzielę

Aniołków nie policzyłem

A było ich wiele

 

One po niebie fruwały

Były niestrudzone

Lecz zapasy jednak miały

Szynki uwędzone

 

I cichutko jak należy

Siedziałem w obłokach

Bo nadchodził święty Jerzy

Aby męczyć smoka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz